Archiwum kategorii: Filozofia Idealizmu

Leon Łopata: Kartezjusz – Filozofia Jasna i Wyraźna

Niniejszy artykuł to podstawa pod nagranie dokonane niegdyś na naszym YouTubie, publikujemy je także i tutaj w formie pisanej. Artykuł będzie służył za wstęp do serii artykułów o tytule „Kartezjusz od A do Z” przedstawiającej całokształt nauk Kartezjusza. Link do filmu pod artykułem.

W dzisiejszym artykule poruszę temat – wbrew pozorom – prosty i przyjazny. Jakkolwiek zazwyczaj kojarzymy filozofię z trudnym językiem, zawiłymi myślami czy mozolnym podążaniem niemalże nieprzebywalnym tokiem rozumowania, tak tym razem idziemy ścieżką zgoła inną, gdyż myśl Kartezjusza jest chwalebnym wyjątkiem od tej reguły. Myśliciel pragnie filozofii Jasnej i Wyraźnej, i istotnie, jego myśl nie jest skomplikowana, lecz zarazem jej prostość jest niezwykle logiczna i spójna. W tej koherentności można odnaleźć wiele wątków do zaadoptowania do własnych przemyśleń, lub choćby znaleźć w nich punkt zaczepienia do dalszego rozwoju własnej myśli. Tym bardziej jest mi więc miło zaprosić Cię, drogi słuchaczu, do przemierzenia tej intelektualnej podróży wraz ze mną.

Claire et Distinct, czyli wspomniana jasność i wyraźność to obok Cogito ergo sum, czyli myślę więc jestem najważniejsze zdanie filozofii Kartezjusza, bowiem właśnie ono obrazuje całość myśli kartezjańskiej. Tak jak zasada cogito buduje metodę systemu kartezjańskiego, tak Jasność i Wyraźność obrazuje cel tegoż projektu. Nic zatem dziwnego, że filozofia ta już na pierwszy rzut oka wydaję się spójna z założeniem Jasności i Wyraźności, ma w końcu klarowną budowę i przystępny kształt, który ujęty w relacji metoda – system jest dobrym tropem do rozgryzienia całokształtu myśli filozofa. Nie sposób mówić o Kartezjuszu bez ujęcia metody, jaką się posługiwał. Kartezjusz bowiem metodę swą rozumiał jako niezbędny filar, bez którego metafizyka jest czcza, bezwartościowa, czy wręcz fałszywa. Metoda ta – słynne Cogito Ergo Sum – Myślę więc jestem – każe szukać pewności w nas samych, gdyż wszystko co nas otacza może, lecz nie musi być prawdziwe. Ten sceptycyzm metodologiczny – jak się go nazywa – obrazuje nam Kartezjusz pod przykładem złośliwego demona.  Możemy w końcu wyobrazić sobie złowrogiego ducha, który sprawia, że cały przedmiot naszego poznania jest nierzeczywisty. Nie sposób jednak pomyśleć by podmiot poznania był nieprawdziwy, gdyż jak już słusznie zauważył niegdyś Św. Augustyn w Przeciwko Akademikom nie sposób zwątpić w istnienie siebie. Kartezjusz wykorzystuje ten argument aby wykazać, że samo wątpienie o swoim istnieniu wskazuje na istnienie myśli, a więc nas. Nie bez powodu filozofię Kartezjańską nazywamy filozofią podmiotu, gdyż to właśnie ten myśliciel przełożył ciężar myśli filozoficznej na ludzki podmiot.

Podstawą więc wszystkich dociekań jest metoda, która ruguje to co nie pewne, a przyjmuje to, co nieodparte. Jest to zatem system dedukcyjny i intuicyjny, gdyż osadza się on na podstawowych wiadomościach i z nich drogą oczywistych prawd wyciąga całokształt wiedzy. Jest też, jak to określa Zbigniew Kuderowicz system enumeracyjny, bowiem porządkuje on poznanie i bada je z naciskiem na jego dostateczność. Kartezjusz, odkrywając pewność istnienia nas, czyli naszej jaźni, przechodzi do tego, że jaźń ta musi być bytem rzeczywistym, a zatem substancją, którą to możemy nazwać duszą.

Istnienie duszy daje furtkę do całego systemu Kartezjusza, dając mu niezbędną bazę pewności. W końcu skoro istniejemy, a jesteśmy niedoskonali, musi istnieć coś, co posiada doskonałość w sposób pełny. Tym czymś jest i być musi rzecz jasna Bóg. Czyż nie mamy w sobie pojęcia nieskończoności, choć jej nie doświadczyliśmy? A zatem to sam Bóg musiał w nas działać, ukazując nam swą przemożną potęgę.

I tu się na chwilkę zatrzymajmy, bowiem Kartezjusz czyni tu krok podobny do tego, który w przyszłości wysunie Berkeley, a mianowicie czyni z Boga podwalinę systemu, bez którego ów system nie działa. Bóg pełni u Kartezjusza funkcję sprawiającą, że świat materialny jest realny, a zatem ma sens fizyka czy też inne nauki badające świat materialny. Pojęcie Boga Kartezjusz wywodzi z duszy, i w myśl realizmu pojęciowego przyznaje mu realność, gdyż jest on możliwy do pojęcia jako doskonałość, a doskonałość musi zawierać w sobie także istnienie. Bóg jest też wszechmocny, musi być zatem pojęciem wrodzonym, gdyż sami nie jesteśmy w stanie nabyć pojęcia wszechmocności i nieskończoności. Dowody te, ze swej natury ontologiczne, były jedynymi możliwymi w apriorycznej filozofii Kartezjusza. Przypomnijmy, że odrzucenie świadectwa zmysłów zmuszało myśliciela do ominięcia dowodu kosmologicznego, na rzecz ontologicznego, który został zapożyczony od Św. Anzelma, lecz zarazem wzmocniony przez myśliciela, którym dziś się zajmujemy.

Dowody te szły po linii uzasadnienia świata materialnego aby uprawomocnić coś, co Kartezjusz nazywa Drzewem Wiedzy. Drzewo ów to piętrząca się drabina nauk, która osadzona na korzeniach metafizyki sięga poprzez pień fizyki po nauki mechaniczne, będące właściwym celem poznania. Tak jak prawdziwe drzewo wydaje owoce jedynie u swych szczytów, tak nauki teoretyczne są tylko korzeniami i pniem, za to praktyczne mechaniczne nauki owocują, ułatwiając życie człowieka. Cel tej nauki jest zatem czysto praktyczny i interesowny – Bóg i dusza w myśli tej jest czynnikiem mającym dać podstawę pod budowę mechanistycznych nauk. Kartezjusz bowiem zauważa dwie natury, które jako jeden z pierwszych drastycznie oddziela – myślne dusze i Boga, oraz rozciągłą materię. Materia zostaje tu pojęta jako czynnik zupełnie różny i odmienny, co prowadzi do problemu psychofizycznego, który polega na relacji duszy i ciała. Kartezjusz rozwiązuje go poprzez pojęcie duchów, a raczej duszków, tchnień życiowych, które w języku francuskim nazywają się les espirits. Przepełniają one ciało ludzkie dając mu czucie, będąc niejako łącznikami duszy i ciała. Dusza jako taka, mimo, że niematerialna kontaktuje się z ciałem w szyszynce, która z uwagi na to, że jest jedna odpowiada za jedność duszy, co Kartezjusz zestawia z innymi organami, które występują w parach. Odpowiedź ta, niezwykle niezadowalająca da wyraz w systemie Malebranche’a i Leibniza, ale to już oczywiście temat na inny artykuł.

Materia rozciągła to mechanizm, który funkcjonuje zupełnie bez życia, z tego też względu to, co nie ma duszy jest tylko rzeczą. Kartezjanizm ujął więc naturę jako zupełnie nieożywioną, będącą swego rodzaju przedmiotem, co dotyczyło również roślin i zwierząt, stąd krytycy Kartezjusza mówią często o „psie-maszynie” i „eksperymentach” polegających na testowaniu odruchów zwierząt jako istot nieożywionych. Bogate opisy ciała ludzkiego opiewające w mechanistyczne wytłumaczenie funkcjonowanie krążenia krwi, działania mięśni oraz innych aspektów funkcjonowania człowieka to potwierdzenie surowego dualizmu, który to zero jedynkowo rozdziela ciało od duszy czyniąc je naturami skrajnie różnymi.

Podsumowując Kartezjanizm to filozofia bardzo prosta w swej budowie, lecz zaopatrzona w niezwykle interesujące konsekwencje. Przyjęcie oczywistego dualizmu oraz jeszcze oczywistszej zasady Jasności i Wyraźności, jak i wzbogacenie ich o genialne spostrzeżenie jakim jest zdanie klucz tejże filozofii, czyli „Myślę więc jestem”, to geniusz w prostocie i klarowności, jak i ciekawy punkt wyjścia przyszłych myślicieli. Malebranche i Geulincx  Arnauld i Janseniści, Leibniz, Spinoza i wielu innych to Ci, którzy byli naśladowcami Kartezjusza, bądź szeroko odwoływali się do jego poglądów. Sama ta masa wielkich myślicieli powinna nas uświadomić z jak wielkim filozofem mieliśmy w tym krótkim artykule do czynienia.

Leon Łopata: Święta Rodzina – Wzór dla duchownych i małżonków

Dziś, 29 grudnia, obchodzimy święto Świętej Rodziny. Data dzisiejszej uroczystości powinna uzmysławiać nam nie tylko wymiar wzniosłości życia Jezusa, Maryi i Józefa, lecz także być dla nas osobistym wzorem życia chrześcijańskiego. Niezależnie, czy jesteś duchownym czy  małżonkiem, oba stany czerpią swą moc z Nazareńskiej Rodziny.

Fenomen Świętej Rodziny jest bowiem niespotykany – łączy się w niej natura Kapłaństwa i Małżeństwa. Maryja bowiem wraz z Józefem kochają się, lecz nie konsumują związku w sposób charakterystyczny dla zwykłych małżeństw, mimo tego w skutek Zwiastowania Maryja rodzi jako dziewica. Miłość ich jednak nic na tym nie traci, bowiem oboje są na wyższym poziomie duchowości od przeciętnych ludzi – nie potrzebują oni zmysłowości. Natura Maryi nie cierpi w skutek grzechu pierworodnego, Józef był za to człowiekiem obdarzonym ogromną łaską, która sprawiała, że musiał poskramiać efekty grzechu z ogromną skutecznością, tak, aby i bez niepokalanego poczęcia dobrze wychowywać małego Jezusa. Tak oto Józef i Maryja przeżywali swą miłość małżeńską na innym poziomie, jednak był to poziom wyższy. Tak samo z kapłaństwem – oboje nie byli kapłanami, ale oboje mieli styczność z samym Chrystusem na poziomie dużo większym niż zwykli kapłani.

Dodatkowo jeśli przyjąć rolę kapłana jako dokonywanie przemienienia i karmienie serc Chrystusem to Maryja… była w pewnym sensie największym kapłanem, bowiem nie przemieniła chleba w ciało, i wina w krew, a zrodziła bezpośrednio ciało i krew w osobie Chrystusa. Maryja udzieliła w ten sposób komunii świętej całemu światu w sposób metafizyczny.

Józef, a w szczególności Maryja byli zatem kapłanami i małżonkami jednocześnie, bowiem Maryja zrodziła Chrystusa dla świata udzielając mu Komunii Świętej, za to Józef pielęgnował Jezusa i opiekował się nim, także rodząc go w pewien sposób, na ile możliwe jest to w sposób metaforyczny u mężczyzny. Można przyrównać ten stan kapłańsko-małżeński do Unii Hipostatycznej Chrystusa, czyli posiadaniu natury ludzkiej i boskiej jednocześnie.

Właśnie wyżej wymieniony powód sprawia, że Maryja i Józef uznani być mogą za wzór kapłanów i małżonków, nikt nie zna Chrystusa tak jak oni, nikt też nie żył w czystszej miłości niż Maryja i Józef, z tego też względu to właśnie Małżeństwo Józefa i Maryi jest dla nas wzorem największym. Najpiękniejszym aspektem tego związku pozostaje jednak i tak mały Chrystus, który jest chlubą obu małżonków, jak i całej ludzkości.

Łódzcy Idealiści: Akcja Bożonarodzeniowa

Zgodnie z zapowiedzią ruszamy! W te święta pojawiliśmy się na ulicach Łodzi gdzie rozdawaliśmy okolicznościowe życzenia. Byliśmy obecni pod trzema Kościołami (Katedra, Parafia Matki Boskiej Bolesnej, Parafia Najświętszego Serca Jezusowego) oraz na ulicy Piotrkowskiej i na placu Manufaktury. Cieszy nas fakt, że tak wielu Łodzian przyjęło życzenia z uśmiechem na ustach, radością w sercu i (mamy nadzieję) religijną refleksją. Myślimy, że więcej tego typu akcji to idealny pomysł na społeczny aktywizm i rozwój projektu, z tego też względu nie zawiedzie się ten, kto będzie wyczekiwał naszych dalszych projektów. Poniżej dokładniejsza relacja:

Ulica Piotrkowska

Manufaktura

Katedra

Parafia Najświętszego Serca Jezusowego

Parafia Matki Boskiej Bolesnej

Poniżej treść życzeń:

Życzenia z okazji duchowych urodzin, które każdy obchodzi wraz z Bożym Narodzeniem

Z okazji dnia twoich duchowych urodzin, w którym Jezus przychodzi do twego serca życzę Ci siły aby kochać, determinacji aby zabiegać o dobro, odwagi aby móc spełniać marzenia oraz rozwagi aby posiadać zdolność podejmowania dobrych decyzji życiowych.

Przede wszystkim jednak życzę Ci Łask Bożych, szczęścia w codziennym życiu i duchowego rozkwitu za sprawą zbawczej mocy Jezusa Chrystusa.

Pamiętaj, że niezależnie od tego kim jesteś, Chrystus rodzi się także dla Ciebie!

Jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego!

Artykuł dotyczący Duchowych Urodzin z naszej strony:

Łódzcy Idealiści zapraszają! Dołącz do nas już dziś!

Łódzcy Idealiści zapraszają! Dołącz do nas już dziś!

Łódzcy Idealiści to lokalna łódzka inicjatywa społeczna będąca fizycznym odpowiednikiem Filozofii Idealizmu i Ortodoksji Augustyńskiej. Świeża formacja po przerwie technicznej całego projektu wraca z przyśpieszonym tempem, o czym będziecie mogli się przekonać już niedługo. Nasze wartości pozostają niezmienne, i choć trzon nazwy „Idealiści” wskazuje na ich jednoznaczny wymiar, to opiszmy je pięcioma słowami.

Katolicyzm

Idealizm

Przyjaźń

Aktywizm

Solidaryzm

Katolicyzm to wartość, która definiuje nas w stopniu najwyższym, bowiem odnosi się nie tylko do wyznania, ale też do prawdy i filaru naszej filozofii. Nawet, gdy ktoś nie podziela naszej wiary nie może zaprzeczyć geniuszu kulturowemu katolicyzmu oraz jego sile moralnej. Istniało wielu niekatolickich myślicieli wielkich swym geniuszem, wszyscy oni jednak w sposób okrężny dochodzili do mniej lub bardziej katolickiej bazy ideowej. Nawet Platon, największy z idealistów, był przez następców nazywany „Mojżeszem mówiącym po attycku”, dowodzi to tego, że nie trzeba być katolikiem, aby być przez katolicyzm uznanym za osobę wielką duchem, katolicyzm nie jest więc wykluczający, a raczej przez swą wartość jednoczy wszystkich idealistów jako wzorzec religijno-kulturowy.

Idealizm to przekonanie o istnieniu wyższej natury rzeczywistości. Odnosić się to może do ontologii, etyki, kultury czy nawet ekonomii i polityki. Wyższa natura powinna być pielęgnowana, czego wyrazem w ontologii jest po prostu idealizm, w etyce moralizm, w kulturze kunszt twórczy, a w ekonomii i polityce solidaryzm. Wzniosłość wiedzie nas ku dobru, prawdzie i pięknie, określa nam także cele naszego życia, determinując nas do dobrych moralnie czynów.

Przyjaźń to dopełnienie naszych wartości. Pragniemy prócz dobrych czynów zawierać wspaniałe i trwałe więzi, które pozwolą nam nie tylko na dobroć, ale też na doczesne szczęście. Sam Bóg mówi w Księdze Rodzaju, że nie dobrze człowiekowi żyć samemu (Rz. 2,18). My zatem inwestujemy w przyjaźń, jako metafizyczny składnik ludzkiej egzystencji. Arystoteles powiedziałby, że jesteśmy zwierzęciem stadnym, my uważamy, że jesteśmy powołani do miłości, nie tylko tej Bożej, ale także tej braterskiej i damsko-męskiej.

Aktywizm to postawa, poprzez którą osiągamy nasze cele. Bierność nie ma sensu, gdyż w niej zastygamy i gaśniemy. Chcemy wykorzystywać (jak w przypowieści) talenty jakimi Bóg nas obdarowuje, abyśmy szerzyli dobro i pomyślność. Pomoc innym, rozwój intelektualny, wreszcie pobożność i dążenie do prawdy – to wszystko to, co chcemy osiągać.

Solidaryzm to postawa pomocy każdemu, kto potrzebuje wyciągnięcia naszej dłoni. Nie do zaakceptowania jest świat, w którym część ludzkości opływa w luksusach, a część łaknie sprawiedliwości społecznej. Nie do zaakceptowania jest świat pogardy wobec tych, którzy poprzez czynniki społeczne lub błędne decyzje wylądowali na marginesie. Nie do zaakceptowania jest znieczulica społeczna, która wypacza sens wspólnoty.

Wartości te są idealnym wzorcem naszych czynów, pragniemy je osiągnąć poprzez każdy godziwy środek. Jednak by to zrobić potrzebujemy twojej pomocy! Wiemy, że nasze działania to dopiero początek, jednak jeśli przemówią one do twojej wrażliwości czuj się zaproszony do naszej formacji! Więcej akcji już niebawem, prosimy o ich śledzenie, a jeśli dołączenie do nas będzie niemożliwe i tak zachęcamy do wspierania inicjatywy poprzez udostępnianie inicjatywy.

Łódź miastem idealizmu!

Leon Łopata: Boże Narodzenie – Urodziny nas wszystkich

Boże Narodzenie częstokroć przedstawiane jest świecko jako czas człowieka, bądź religijnie jako czas Boga. Należy jednak zwrócić uwagę, że obie interpretacje święta nie muszą się kłócić, a mogą nawet współgrać. Oczywistym truizmem jest stwierdzenie, że Boże Narodzenie to czas Boga, stąd też przede wszystkim nasz Pan i Zbawiciel powinien być przedmiotem naszego zainteresowania w Święta. Jak możemy jednak łatwo wydedukować, skoro Jezus Chrystus jest Zbawicielem, to przychodzi na świat by kogoś zbawić, kogoś, czyli wszystkich ludzi, nas. Skoro Bóg przychodzi na świat dla nas, my także w jakimś sensie także rodzimy się wraz z nim i 25 Grudnia obchodzimy swoje duchowe urodziny wraz z Jezusem. Temu zagadnieniu poświęcam ten artykuł, w celu wzbudzenia u siebie oraz wszystkich czytelników mistycznego wyrazu Bożego Narodzenia jako święta radości z przyjścia Zbawiciela na świat i odmienienia naszych serc.

Zacznijmy od tego do czego potrzebny jest nam Chrystus. Oczywiście Jezus to wartość autoteliczna, to znaczy mieszcząca cel sama w sobie. Innymi słowy Jezusa kochamy nie dla korzyści, a z dobroci serca. Korzyści z miłości Jezusa mogą jednak nas motywować – tak jak małżeństwo opiera się na bezinteresownej miłości tak szczęście jakie ono niesie może nas dodatkowo pogłębiać w tejże miłości. I tak patrząc na korzyści z miłości do Chrystusa widzimy przede wszystkim przepojenie właśnie miłością, która daje szczęście. Nasza wewnętrzna konstytucja każe nam czerpać miarę dobrego życia przede wszystkim z szczęścia, a zatem Chrystus może prócz życia wiecznego może dać nam także to doczesne w postaci szczęścia.

Miłość jakiej udziela nam Chrystusa daje nam szczęście, Boże Narodzenie także wiec powinno być dla nas radością. Wcielenie wraz ze Zmartwychwstaniem (dwie główne tajemnice wiary, na które dzieli się rok liturgiczny) mają potrójny wymiar – tak jak tajemnice różańca ich aspekty dzielą się na chwalebne, bolesne i radosne. Chwalebne jest całe życie Zbawiciela, za to poszczególne jego aspekty są to bolesne, to radosne. Tak jak ból jest oczywisty przy Męce Krzyżowej, tak radość jest oczywista przy Wcieleniu i Zmartwychwstaniu. Samo wcielenie ma jednak wartość bolesną – Jezus przychodzi na świat w ubogiej stajence, a zatem zapewne jest mu już zimno, odczuwa dyskomfort charakterystyczny dla rodzących się dzieci – można wiec powiedzieć, że już cierpi. W końcu Bóg nie musiał się wcielać, mógł wieść beztroskie życie w niebie i stworzyć świat na miliony innych sposobów, w których Wcielenie nie miałoby miejsca, a jednak decyduje się Jezus przyjść na świat w dwóch naturach – boskiej i ludzkiej. Tak oto okazuje nasz Pan swą największą miłość, kierując się ku człowiekowi nie tylko poprzez opatrzność, lecz także własne bycie.

Nasze życie też ma w sobie coś z wcielenia, wcielamy się z błogiego nieistnienia w bycie, które czuje i doświadcza, raduje się i cierpi. Pamiętajmy, że rodzący się Jezus to ktoś naśladujący nas, a zatem to Bóg uniżający się do swych sług, by okazać im swą miłość. Zbawiciel schodzi na świat co rok, abyśmy narodzili się na nowo – z naszym cierpieniem i radością. Schodzi, abyśmy oddali mu swoje życie, tak, aby on uzdrowił nasze serca skażone grzechem. Jego miłość rozpromienia nas, tak, abyśmy mogli żyć szczęśliwie i dobrze.

Tak, jak co roku wspominamy dzień, w którym opuściliśmy łona naszych matek, tak co roku wspominajmy dzień, w którym przybył na świat jego największy przyjaciel. Niech zatem 25 Grudnia będzie dla nas zawsze oznaką miłości Chrystusa i dniem, w którym wraz z Bogiem ucieszymy się z tego dnia. Łączmy się z Nowonarodzonym Chrystusem to w cierpieniu, to w radości, ufajmy Mu i zawierzajmy się, a osiągniemy szczęście. A z racji, że są to także nasze duchowe urodziny pozwolę sobie zakończyć ten artykuł miłym akcentem: Wszystkiego Najlepszego dla wszystkich nowonarodzonych w Chrystusie!

Witamy na stronie Filozofii Idealizmu!

Po dłuższej przerwie technicznej wracamy, z nową energią, pomysłami i… stroną internetową! Zgodnie z popularną maksymą to, co nie rozwija się umiera śmiercią naturalną, my więc ruszamy na szerokie wody, w trosce o projekt i przede wszystkim Was, naszych odbiorców. Strona www jako przystępniejsza i niejako predestynowana do przesyłania dłuższych treści według nas może okazać się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”, pozwoli rozwinąć skrzydła i wbić się w lot, którego cel obraliśmy już dawno.

Idealizm to dla nas wartość nadrzędna, która zarówno w sensie społecznym, etycznym, politycznym jak i ontologicznym wyznacza naszą drogę, jeśli więc tylko myślisz w kategoriach odrzucających płytkość materializmu i powiązanych z nim postaw to Twoje miejsce jest na naszym pokładzie!

Nasze projekty oczywiście nadal są w toku, my jednak ruszamy także ze stroną, która teraz będzie priorytetem, a reszta kanałów będzie głównie do niej odsyłała. Także jeśli nie śledzisz mediów społecznościowych zbyt często zachęcamy do odwiedzania naszej witryny, gdy jednak często zaglądasz na Facebooka bądź Instagrama to nic straconego, gdyż z tych serwisów zawsze zostaniesz przekierowany na naszą stronę.

Strona, mimo tego, że nazywa się Filozofia Idealizmu będzie także obsługiwała inne projekty idealistyczne, takie jak przede wszystkim Ortodoksja Augustyńska czy twórczość literacka w ramach Kącika Literackiego Uczta. Jeśli więc śledziłeś głównie inne projekty, to nic straconego – projekty istnieją w zakładce „Menu” na samym górze strony, tak, aby były one uszeregowane w zasięgu ręki.

Strona nie będzie miała swojego dnia publikacji, możecie jednak spodziewać się częstych wpisów i artykułów, jeśli pragnęlibyście także zamieszczać swoje wpisy na stronie możecie skontaktować się z nami poprzez Facebook bądź Instagram.

O następnych nowościach będziemy informowali was na bieżąco, tymczasem z dniem 14 Grudnia 2024 uroczyście otwieramy stronę do waszego wglądu. Śledźcie nas, obserwujcie, a przede wszystkim rozważcie dołączenie do idealistycznego ruchu intelektualnego.

PS. Na stronie są już dwa artykuły, zapraszamy do ich lektury!

Dołącz do nas! Stań się idealistą!

Leon Łopata: Ehhh, życie, życie… [Kącik Literacki Uczta]

Ehhh, życie, życie…

Zapach kwitnących łąk zazieleniającego się parku upoił moje zmysły. Spacerowałem samotnie, kręcąc się wzdłuż alei dumnych drzew, które stały w szeregu niby szachowe piony. Wiosna jest cudowna! Szczególnie, gdy ma się w sercu beztroskę i… miłość…Przeszła obok mnie, tak, że miałem wgląd w jej głębokie, urzekające, rozpływający się w swej toni niby ocean błękitne oczy. Do tego promienie niewinnie wtapiały się w rozświetlone pejzaże jej jasnobladych włosów, które to unoszone przez podmuch wiosenny sięgały ku niebiosom. Przeszedłem kilka kroków, po czym instynktownie obróciłem się w jej stronę, jakby nie mogąc oderwać się od jej lśniącej aparycji. Zobaczywszy jej oczy zwrócone ku mnie rozradowałem się ogniście, aż nietaktownie, ona za to zmieszana czekała na mój pierwszy krok…

Przedstawiwszy się ująłem jej dłoń pod wpływem boskiego szału, ona za to swym niemym wzrokiem również oszalałym z miłości przyjęła gest mej miłości. Nie bacząc na rychły charakter znajomości udaliśmy się do pobliskiej kawiarni, gdzie to pochłonięci rozmową wtapialiśmy się w siebie wzrokiem tak namiętnym i dogłębnym, że aż pięknym…

***

U progu lata, w cieniu wiosennych porywów i zachłannych promieni słońca spotykałem się ze swą miłością w tamtejszym parku niemalże codziennie. Wiedliśmy życie skupione wokół miłości. Nasze żarliwe pocałunki były swego rodzaju dowodami naszego uczucia, uwypuklając jego boskość. Nasze emocje dryfowały w kierunku przyszłości, tak, że już moja miłość bez zaskoczenia spojrzała na mnie, gdy uklęknąłem przed jej obliczem. Ja także bez zdziwienia przyjąłem słowo „tak”.

Wtedy rozpoczęły się dla nas czasy nieskazitelnej miłości, która przyćmiewała życie. Kochałem ją bezpamiętnie, tak jak i ona mnie. Roztapialiśmy się w miłości, stając się coraz dojrzalsi i pewniejsi swej przyszłości. Byliśmy w końcu po słowie! I tak, istotnie, gdy słońce zaczęło unosić się z gracją dostojniejszą niż w każdy inny dzień roku przyrzekliśmy sobie u ołtarzy miłość. I kosztowaliśmy rozkoszy małżeńskich, aż po smutny i dżdżysty październik, który miał zwiastować najgorsze…

***

Szliśmy parkiem w ciszy, wiedzieliśmy bowiem jaki czas nadchodzi. Złota jesień przemijała, a my wiedzieliśmy, że tak jak drzewa uwiędną, tak też moją miłość opuści życie. I istotnie, chodziliśmy po parku coraz rzadziej, aż w końcu nasz park stał nam się zupełnie obcy. Przykuta do łóżka marniała patrząc zza firanek na świat. Cieszyliśmy się jednak, tak na siłę i od niechcenia. W końcu jednak nawet ogień prawdziwej miłości przestał razić jej twarz, niegdyś tak uśmiechniętą, dziś noszącą znamię cierpienia.

Nie minęło wiele czasu, gdy jej domem stał się szpitalny hol. Byłem przy niej, a ona coraz marniejsza cieszyła się z jednego – że z okna szpitalnego był widoczny park. Taki, jak ten, w którym się poznaliśmy. Sam nie wiem, że widok ten bardziej ją przygnębiał czy niósł ukojenie, w każdym bądź razie wyglądała tam aż po swój ostatni dzień…

***

Siarczysty mróz stąpał po ziemi, a ja szedłem pośród mórz granitu. Każdy nosił na sobie piętno czyjegoś życia, tchnienia wydanego w głuchej ciszy wszechświata. I była też tam moja miłość, a jej imię zasypał śnieg. Łzy zamarznięte raniły moją twarz, a wichura wdzierała się pod płaszcz ubrania. Zapaliłem znicz i odszedłem, bo cóż mogłem zrobić? Ehhh, życie, życie… 

Leon Łopata: O co walczyć?

„Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą” – mawiał Święty Augustyn. Istotnie, walka jest gwarantem zwycięstwa, z tego prostego względu, że póki nie odważymy się sięgnąć bo nasz cel nie osiągniemy go nigdy. Warto jednak stosować się do słynnego ostrzeżenia, które po krótce można sparafrazować następująco – jeśli idziemy lasem i zabłądziliśmy, idąc obojętnie gdzie możemy jeszcze bardziej zabłądzić. Warto więc poddać refleksji ścieżkę, którą idziemy, z tego prostego względu, że należy iść w kierunku prawidłowym, a błędny może tylko pogłębić nasz błąd. Na pytanie o to, czy należy walczyć zawsze należy odpowiedzieć, że tak, gdyż ludzki byt to ciągła walka, pytanie rodzi się dopiero gdzie skierować nasze starania i trudy, to bowiem jest dyskusyjne. W tym artykule naszkicuję dokąd należy udawać się w naszej życiowej walce, za czym dążyć i ku czemu zmierzać.

Większość ludzi biegnie za dobrami materialnymi, przemijającymi, by nie rzec złudnymi. Dobra te dają tylko pozory… no właśnie, czego? Zazwyczaj panuje zgodność, że celem człowieka jest szczęście. Przekonanie wywiedzione z antyku nie ma podstawy tylko konwencjonalnej, gdyż jest głęboko zawarte w naturze człowieka. Czy jesteśmy moralnymi hedonistami czy idealistami trudno zamachnąć się na szczęście jako cel życia. Wymownym jest fakt, że nawet wspomniany Augustyn (którego nauka bądź co bądź do systemów zbieżnych z hedonizmem się nie zalicza) stawia szczęście na piedestale. Szczęście jest stanem przyjemnym, lecz zespolonym z dobrem. Jest zatem doskonałością poprzez syntezę, gdyż zawiera w sobie zarówno piękno życia dobrego, jak i zwykłej, trywialnej radości.

Szczęście jako warunek podstawowy naszej egzystencji daje nam nie tylko tą wspomnianą „zwykłą, trywialną, radość” lecz także poczucie prawidłowości w naszym życiu. Tym samym szczęście zawiera w sobie moralność. Z tego też względu owy stan duszy jako łączący „przyjemne z pożytecznym” jest niekwestionowaną wartością, podobnie jak sama walka.

Skoro wiemy, że celem walki powinno być szczęście, musimy odnaleźć sposób na osiągnięcie tegoż szczęścia. Szczęście samo w sobie jest rozproszone podług ludzkich zdolności, istnieje jednak szczęście prawdziwe. Jak odróżnić szczęście prawdziwe od falsyfikatu? Odpowiedź jest zarazem banalna, lecz i wymagająca – należy podchodzić do rzeczywistości z namysłem i refleksją i ocenić co jest dla nas źródłem szczęścia. Są oczywiście rzeczy, które dla każdego (przy prawidłowym korzystaniu z dobra) są uszczęśliwiające – Bóg, miłość, wartości. Istnieją także takie, które wynikają z powołania (rodzina lub życie konsekrowane, rodzaj pracy), są też czysto indywidualne (dobór przyjaciół, środowiska, dóbr materialnych). Wszystkie one jednak muszą zostań odkryte bezpośrednio przez nas samych, gdyż każda dążność naszej woli aby uszczęśliwiać, musi być autonomiczna.

Tak oto odkrywając szczęście dążymy do dobra obiektywnego i subiektywnego. Szczęścia jednak nie należy mylić z fałszywą rozkoszą, gdyż szczęście jest rozkoszą z dobra, a nie zła. Jako wartość idealna szczęście nie może być źródłem zła, należy więc je odgraniczyć od zepsutej niekiedy radości. Szczęście zatem, jeśli jest zdrowe i odpowiednie, doprowadzi nas do nie tylko radości, ale i dobra, stąd też warto o nie zabiegać. Właśnie dlatego Doktor Łaski tak wysoko je cenił, i dlatego my o nie walczmy zawzięcie w naszym życiu.